piątek, 22 kwietnia 2016

22. A park lepszy, niż trumna.

Brak półki, na której mogłyby siedzieć robalki zaowocował tym, że przeryczałam całą noc po schowaniu ich do kartonu.


Jednak Krasnolud sprostał zadaniu wyprowadzenia mnie z dołka. Między innymi takie sytuacje, gdy Marcin przypomina mi, że coś kocham lub coś daje mi szczęście, ponieważ sama o tym zapominam, sprawiają, iż wiem, że drugiego takiego uczucia z lupą szukać. Chociaż i tak się nie znajdzie. :-)

Rano zajęłam się robalkami. Oczyściłam z kurzu, przycięłam peruki i poprawiłam Dor makijaż - chociaż nie mam utrwalacza, no ale to nic. Usta mogę poprawiać non-stop, bo na resztę jeszcze starczyło. :v

Przycinanie peruk, to rzecz, której nie chcę podejmować się nigdy więcej. Nie dlatego, że wyszło to źle, bo chyba nie, ale... To dość trudne zadanie. Nie chcę i nie nigdy chciałam być fryzjerką. Jednak peruki dużo zyskały. Były dość szerokie, co udało mi się zwalczyć. Muszę coś zrobić z rudą główką Isiego, ponieważ źle łapie słońce i w ogóle światło. Bardzo sztucznie. A ponoć da się to zmieniać.


W Parku Wilsona złapaliśmy cudne światło. To chyba o tym mówił nauczyciel na tych kilku lekcjach z fotografii, na których byłam, zanim uciekłam na stałe z plastyka, gdy opowiadał o złotym świetle.





















Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz