piątek, 1 kwietnia 2016

19. Wycieczka po Lodowym Pałacu - pozwiedzajmy depresję.

Znowu jest późno.
Od dłuższego czasu nie mogę zasypiać. Leżę w łóżku i przez kilka godzin… leżę. Ostatnio nawet nie przeszkadza mi pochrapywanie Krasnoluda, jeżeli śpi obok (a w zasadzie, to przestał pochrapywać). Czasem mam pretekst, bo coś jeszcze napiszę, przeczytam, poczekam. Ale potem i tak przynajmniej dwie godziny zmieniam pozycję, bo może jakaś będzie tak wygodna, że zasnę.
Ale nie o tym.
To tylko wstęp.
Dzisiaj, aby uniknąć przewracania się i zakrywania całej siebie kołdrą (bo Krasnolud jest u siebie), przeglądam internety.
Trafiłam na jakiś wyjątkowo durny kanał na YT. Zabłądziłam. Tak zdecydowanie mocno, chociaż zaczęło się od przeglądania Ponky. Przez Gimpera (którego szczerze nie znoszę), do… sióstr Fitdevangel.
Czegoś tak durnego, jak ich filmy nie widziałam od dawna. I nie wiem, która jest głupsza.
Ale filmik o depresji.
Nie skończyłam go, bo narosła we mnie ogromna ilość bullshitu. Ten filmik obejrzało ponad 57 000 osób!
I jak przeżyłam jakże piękne przedstawienie osoby chorej, jako blond-aniołka tandety, który marudzi i ogląda siedem filmów pod rząd, tak…
„Nie pójdziesz do żadnego lekarza po leki!”. Dlaczego? Bo faszerujesz się chemią. Bo zasilasz koncerny. A przy okazji, możesz doprowadzić się do stanu, w którym będzie zbyt późno na leki, ale to mniej ważne, bo przynajmniej zabijesz się nie mając w sobie toksyn leków. :-)

Faktem jest, że depresję można leczyć nie biorąc leków. Jednak jest to trudne i w przypadku zaawansowanego stanu choroby – nierealne.
Ale zacznijmy od najważniejszego: depresja to nie chwilowy smutek. Mówi się, że znaczna część społeczeństwa cierpi na tę chorobę. Pewnie jest to prawda, jednak to sprzyja temu, aby połowa (ponad?) internautów stwierdziła ją u siebie.
Zawsze podawałam pewien przykład.
Wyobraź sobie, że jesteś tak cholernie głodny. Zjadłbyś cokolwiek, nawet to, czego nienawidzisz, na przykład kiszoną kapustę. Cokolwiek. A przed sobą masz swoją ulubioną pizzę. Wystarczy wyciągnąć rękę.
Ale nie masz na to siły. Nie możesz zmotywować się, aby wykonać prosty ruch – zakładając, że masz sprawną rękę.
Taka jest depresja. Czasem, przez godzinę zbierasz się do tego, aby zawołać kogoś, kto mógłby przewrócić Cię na drugi bok, bo sam tego nie zrobisz.

Kiedy terapeuci pytali mnie o kolor, którym opisałabym, co czuję, mówiłam o zimnych, błękitnych kolorach lodu. O pałacu z lodu. Z zimnych kryształów, które poetom wydają się piękne, ale gdy stanowią Twój dom… ciągle się o nie kaleczysz i są zimne. W dodatku za oknem nic nie ma, kompletna pustka. Lodowy pałac musi stać na odludziu, a słychać w nim tylko śnieżną wichurę. I Twoje kroki.

Ale, u mądrej youtuberki dowiadujemy się, iż depresję powoduje brak celów i marzeń.
Nie. Depresja zabija Twoje cele i marzenia. Zapominasz o nich. Nie osiągniesz ich nigdy, ale wiszą nad Tobą jako kolejna porażka. Nie będziesz próbować, bo… bo nie dasz rady.
Albo nękanie w szkole, odejście kogoś bliskiego, złamane serce (chłopak z 3A nie zwraca na mnie uwagi, a tydzień temu powiedział mi cześć – mam depresję!).
Tak naprawdę, depresja nie musi mieć podłoża w tym, co się dzieje lub działo. Oczywiście, może, ale… nie musi. Może przyjść tak samo, jak grypa. Albo raczej złamana noga, bo grypę łapiesz od kogoś, a noga łamie się przypadkiem. Tak, o.

„Wybór należy do ciebie” to bardzo pozytywny slogan. Pewnie. Ludzie bulwersują się, gdy mówię, że tak jak chory na raka nie wyzdrowieje, gdy sobie zapragnie, tak samo osoba chora psychicznie nie jest w stanie tego zrobić. Depresja jest chorobą, a nie fanaberią.
Leczenie jest potrzebne.

A jest okropne.
Psychiatrzy zapewniają, że od tych leków nie przytyjesz, że nie mają negatywnych wpływów. Brałam bardzo wiele różnych tabletek. I wszystkie mnie otumaniały. Objawy schizofrenii czy depresji były mniejsze lub większe, ale tak samo było, gdy odstawiałam sobie leczenie. Otumaniona byłam ciągle.
Uwielbiałam zawsze pisać i malować, tworzyć. Przestałam, bo głupie wyobrażenie sobie opisu ulicy w książce Murakamiego przerastało moje możliwości. A co dopiero coś, co sama miałabym stworzyć. Czytanie w ogóle było nierealne.
Najlepiej siedziało mi się w zasyfionym pokoju. Gdy robiło się ciemno, musiałam zacząć zbierać siły, aby za godzinę lub dłużej wstać i zapalić światło. Chociaż: po co?
Kiedy zaczęłam chorować ważyłam cudne 53kg. Byłam wtedy wychudzona, moje leczenie zaczęło się między innymi od tego, iż rodzice zauważyli, że drastycznie schudłam.
(tutaj nastąpi terapia dla mnie)
W kwietniu '15 ważono nas na bilansie przedmaturalnym. Pierwsza cyferka, którą widziałam to „8”.

Według aniołka sposobem na terapię jest „wzięcie się w garść” oraz rozpisanie sobie, kim chciałoby się być za kilka lat, uwzględniając ubiór, poruszanie się, samochód.
Kiedy masz depresję, masz nadzieję, że za kilka lat przestaniesz istnieć. Znikniesz.

W zasadzie, blondynka wzbudza w widzu uczucie, że jego depresja (zakładając, że ktoś z depresją ją ogląda) to coś, czego powinien się wstydzić. Bo ludzie mają gorzej.


Skończyłam na 4:02. Może w ostatnich sekundach blondyna zdejmuje maskę i okazuje się, że to Człowiek Warga wszystkich trollował, ale w obawie, iż tak nie jest, nie skończyłam tego filmiku.

Wyjście z depresji jest trudne. Leczenie jest konieczne. Można zrezygnować z farmakologii, ale terapia jest bardzo ważna. I to psychiatra powinien zdecydować, czy możesz zrezygnować z leków.
Ja wiem, że łatwo się mówi, bo sama odstawiałam leki bez konsultacji. Bo nie mogłam wypić ze znajomymi (chyba i tak już nigdy nie będę miała tak mocnej głowy, jak przed leczeniem), bo przestałam tworzyć, bo tyłam, a nie ukrywajmy, dla młodej kobiety jest to duży problem.

Ten blog powstał jako jedna z terapii. Miałam tu pisać co mnie boli i udostępniać moim bliskim. Myślę, że wciąż spełnia swoją rolę, ale korzystając z tego, iż mam coraz więcej wyświetleń, chcę napisać tutaj coś, co może trafi do jednej chociaż chorej osoby. Do osoby, której społeczeństwo mówi w ten sam sposób, co niezbyt mądra youtuberka.

Najważniejsze jest, aby depresję stwierdził lekarz, co pisałam już wyżej. W najgorszej fazie choroby trzeba brać leki. Ważna jest terapia. Ważne jest wsparcie – które często na terapiach grupowych istnieje. Ja miałam cudną grupkę, gdy pierwszy rok uczyłam się w szkole przyszpitalnej (bo drugi był porażką…). Kiedy osoba chora na nowo nauczy się decydować o sobie i nie poddawać się, nie wolno zasypywać jej pomysłami, a także lekko studzić jej zapał na milion zajęć.
Krok po kroku.

Leczenie farmakologiczne jest jak nauka chodzenia. Leki są ręką, która trzyma Cię i łagodzi upadki przy pierwszych krokach. Ale prędzej czy później zaczynasz iść sam. Będziesz upadał jeszcze wiele razy, ale, kiedy uznasz, że dalej dasz radę iść sam… musisz wstawać.

Czy ja wyzdrowiałam? Nie wiem. Może kiedyś mi znowu wrócą te najgorsze stany. Ale póki co jest dobrze. Jest normalnie, mam problemy, z którymi boryka się wiele innych 21-latek. Kiedy zauważę jakieś niepokojące objawy – udam się na terapię. Szybka reakcja pomoże uniknąć leków, których nie wspominam dobrze, chociaż wiem, że bez nich nie przeszłabym tej choroby.


A nawiązując, mogę się pochwalić: 
Zdjęcia z chwili obecnej zbytnio nie mam. Jedynie na moim fejsbuczku chyba jakieś aktualne. Wyglądałam jak ogr, tak. W świąteczną sobotę waga pokazała mi 55kg, Krasnoludmi świadkiem. Wzrost mam wciąż taki sam, waga prawidłowa. Wróciłam do niej bez żadnej diety. 
Mówi się, że leki schodzą. 
Schodzą. 
albo mam tasiemca... 




Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz