czwartek, 21 kwietnia 2016

21. Zamknięci w trumnie.

Pamiętam, że jedną z pierwszych rzeczy w Internecie, które poznałam były dollfie. Ball-jointed-dolls. Zakochałam się. Chciałam koniecznie, a potem napisałam do Villemo (chyba), czy nie ma tańszych, dla 11-12 latki tysiąc to bardzo dużo, a... a one były takie piękne!

Przez kilka lat odwiedzałam blogi lalkarzy, sklepy, galerie na dA. I wciąż marzyłam, że będę miała swoją kolekcję. A kolekcja zawsze zaczynała się od jednej.



Od modelu bjd 1/4 z firmy IslandDoll, Amy. Na osiemnaste urodziny można zaszaleć, zażyczyć sobie coś... COŚ! Tak było w moim przypadku. Zażyczyłam sobie ją, Amy. Dorcas.
Wersja stockowa, miała wszystko, makijaż, perukę, ubranko, buty. Potem zaczęły się zmiany. I mimo że nie umiem szyć tak małych rzeczy zbyt dobrze, nie umiem robić dobrych zdjęć... Ba, na początku nie potrafiłam założyć peruki. Bałam się, że zrobię jej krzywdę.

Ale nigdy nie zapomnę czekania na nią. Odpakowania, gdy w końcu pewnego dnia po szkole, wchodząc do swojego, o dziwo sprzątniętego pokoju, potknęłam się o karton. Podłużny. Wysoki. Oznaczony delikatnym przedmiotem wewnątrz.
Dorcas.
Pamiętam, jak trzęsły mi się ręce, gdy otworzyłam pudło - do góry nogami. Pamiętam Dor, łysą i bez oczu, owiniętą, niczym mumia w folię bąbelkową. Na białej poduszce wyglądała trochę jak złożona w trumnie.
Miała krzywo przyklejoną rzęsę, ale i tak była piękna. Najpiękniejsza.
Nie była "Amy" z IslandDolla. Była Dorcas, istotą podobną do wampira, która ma ciało, jednak nie jest żywa. Samotną arystokratką, która czuła się winna śmierci swojej młodszej siostry.

Przechodziła wiele przemian. Była lolitą, hipiską, alternatywną dziewczyną z sąsiedztwa. Ale zawsze była Dor.

Potem pojawił się Isi. Ismael zdobył moje serce, gdy tylko zobaczyłam go wystawionego na sprzedaż w fejsbukowej grupie lalkowej. Miałam inny cel lalkowy, jednak przez jego zielone smutne oczka osadzone na piegowatej buźce, zapomniałam o upatrzonej lalce z DollZone. Zwłaszcza, że Isi jest 1/6, Yo-SD, ma 20-parę centymetrów! Dor jest prawie dwa razy większa.
Ismael był od zawsze rudy. Chociaż przyszedł do mnie jako białowłosy. Był rudy i był rozrabiaką. Małym psotnikiem. Jednak on także nie był ani martwy, ani żywy. Narodził się pomysł na historię mojej rozwijającej się gromadki. Moje małe wampirki, robaczki.

Wielokrotnie sadzałam ich obok siebie, trzymałam w rękach - upewniwszy się, że są czyste. Dorcas jest symbolem spełnionego marzenia. Była pierwsza i nie ma dla mnie Graila lalkowego, który przebiłby uwielbienie tego kawałka żywicy w ubrankach, mimo że to jeden z najpopularniejszych modeli.

Na jednej z półek w moim dziewczęcym pokoju był pokoik robalków. Drewniane łóżko, regał i szuflady. Mieli miniaturową lampę i książki. Poduszki, zabawki. I metalowy szezlong.
Mogłam mieć bałagan w całym pokoju, zagracone do tego stopnia, że podłoga była trochę legendarna. Ale ich półka zawsze była sprzątnięta i wyeksponowana. Moje rablki były moją chlubą.

Teraz mieszkam w Poznaniu. Siedzieli oboje na szezlongu, który stawiałam na podłodze w moim kącie. Jednak nie chcę narażać ich na niebezpieczeństwo.











Są zamknięci w kartonie, w którym przyszła Dorcas. Są zamknięci w trumnie.
Wiem, że to tylko lalki. Chociaż posążki bogów to też "lalki". Dla mnie te lalki są ogromnie i nieopisanie ważne. Chcę wyjąć je z trumny, chcę, żeby znowu żyły. Ale póki co, nie mogę im tego zapewnić.
I jest mi niewymownie źle.

Spełnionych marzeń nie można zamknąć w trumnie.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz