W sumie, prawie komputerowcem. Stażystką w firmie programującej apki na telefony. Nauczyłam się robić kawę. :---)
Zupełnie spontanicznie udaliśmy się z Krasnoludem na testy larpa, którego przygotowała stara znajoma, o której tutaj już wspominałam w... no nie ukrywajmy, dość nieprzyjemnej sytuacji, bo przy pewnym liście otwartym, też o larpie traktującym.
Jak generalnie chamberlarpy wspominam jako nieudolne próby ludzi, których większość miała soczyście wyjebane, tak tutaj... byłam bardzo miło zaskoczona. Dodam, że nie było elfów do bicia, a nawet w ogóle nie było bicia!
Za to było dwugodzinne zderzenie z... rzeczywistością, jednak dużo silniej. Mimo niedzieli zrobił się piątek, godzina 16, kiedy to okazało się, iż gracze, ekipa pracowników Native World, zostają w pracy dłużej, ponieważ projekt, który miał być na poniedziałek, musi być szybciej, najlepiej na wczoraj.
I co może się dziać?
Cóż, wiele rzeczy.
Na potrzeby larpa powstała grupa, gdzie każdy z graczy miał się udzielać jako odgrywana postać (miały być konta na larpowe nazwiska, ale fejsbuk usunął, bo fejkowe). Bo przecież na FB łatwiej wygarnąć komuś, że jest idiotą, bo ma inne poglądy polityczne, prawda? Jednak, gdy oboje spotkacie się na palarni, jesteście dla siebie milutcy. Natomiast osoba, która nie udziela się w internecie jest podejrzana i mroczna!
W dodatku w firmie pracuje Arab.
Mieszanka wybuchowa, przynajmniej nam na larpie taka wyszła, jednak pieczę nad tym sprawowała Ewelina.
Nie chcę, jak i nie powinnam zbyt wiele zdradzać na temat fabuły, także...
Mocne 9.5/10, bo brakowało mi jedynie profeszynalnych wizytówek każdego pracownika oraz chociażby jednego fajnie zrobionego graficznego logo, które wisiałoby w korytarzu (był napis markerem). Niestety bolał także krótki czas, ponieważ akcja rozwijała się trochę zbyt szybko, nie mieliśmy czasu na normalne hejtowanie się przez FB. A poza tym, może to i dobrze, bo wyszło naturalnie i normalny dzień przerwała nam nagła, dramatyczna akcja.
W ocenie brakuje tego 0.5, ponieważ oceniam to jako larpa-larpa, a nie testy larpa. Gdyby było coś między 9.5 oraz 10, dałabym to, jednak nie chcę rozdrabniać się aż tak.
Jednak, jeżeli oficjalna wersja tegoż larpa wyjdzie w podobny sposób, chociaż zależy, co autorka doda lub wyrzuci, myślę, że mogłaby walczyć o jakąś nagrodę na Złotych Maskach, czy czymś podobnym.
Jestem fanką fantastyki, a larpy są moim grailem czynności życiowych (wtf), bo mogę być magiem, kapłanką, alchemikiem, mogę nakurwiać smoki i bić elfy.
A tutaj miałam rzeczywistość.
Rzeczywistość, która, jak się okazuje, jest równie porywająca i... Ewelina opowiadała, że założeniem larpa będzie dostrzeżenie - bądź i nie - tego, co nas otacza. Tej rzeczywistości. Z naciskiem na to, w jakim świecie żyjemy, wirtualnym, czy fizycznym. Padło pytanie "który z nich jest prawdziwy i gdzie jest więcej prawdy".
Mam wrażenie, że więcej prawdy, w którą chcę wierzyć jest w legendach ze Śródziemia, nie w codziennym życiu i życiu na portalach społecznościowych.
I nie wiem, czy to dobrze świadczy o naszym społeczeństwie.
Jeżeli larp kiedyś się odbędzie, zostanie skończony, pokazany komuś więcej, niż znajomym - myślę, że nikt nie skończy gry niezadowolony. Fabuła, lub raczej jej zarys, daje dużo do myślenia. Ja sama od kiedy wyszłam z budynku firmy Native World, wciąż przeżywam i trawię to, co się tam wydarzyło.
Jedyne, co powinno być poprawione, to stres MG. Bo aż tak wielki, nie był potrzebny. :---)
Jednocześnie, otworzyły mi się oczy na poza-fantastyczne zabawy. Jak może sesje RPG polegające na zadowoleniu poszczególnych partnerów seksualnych (kulnij na seksowność majtek!) nadal do mnie nie przemawiają, tak rzeczywistość... cóż, gdy nie ma elfów do bicia, można wyżyć się na kimś o innych poglądach, bez obaw, że będą jakieś konsekwencje - gra się skończy.
Jednak, jeżeli oficjalna wersja tegoż larpa wyjdzie w podobny sposób, chociaż zależy, co autorka doda lub wyrzuci, myślę, że mogłaby walczyć o jakąś nagrodę na Złotych Maskach, czy czymś podobnym.
Jestem fanką fantastyki, a larpy są moim grailem czynności życiowych (wtf), bo mogę być magiem, kapłanką, alchemikiem, mogę nakurwiać smoki i bić elfy.
A tutaj miałam rzeczywistość.
Rzeczywistość, która, jak się okazuje, jest równie porywająca i... Ewelina opowiadała, że założeniem larpa będzie dostrzeżenie - bądź i nie - tego, co nas otacza. Tej rzeczywistości. Z naciskiem na to, w jakim świecie żyjemy, wirtualnym, czy fizycznym. Padło pytanie "który z nich jest prawdziwy i gdzie jest więcej prawdy".
Mam wrażenie, że więcej prawdy, w którą chcę wierzyć jest w legendach ze Śródziemia, nie w codziennym życiu i życiu na portalach społecznościowych.
I nie wiem, czy to dobrze świadczy o naszym społeczeństwie.
Jeżeli larp kiedyś się odbędzie, zostanie skończony, pokazany komuś więcej, niż znajomym - myślę, że nikt nie skończy gry niezadowolony. Fabuła, lub raczej jej zarys, daje dużo do myślenia. Ja sama od kiedy wyszłam z budynku firmy Native World, wciąż przeżywam i trawię to, co się tam wydarzyło.
Jedyne, co powinno być poprawione, to stres MG. Bo aż tak wielki, nie był potrzebny. :---)
Jednocześnie, otworzyły mi się oczy na poza-fantastyczne zabawy. Jak może sesje RPG polegające na zadowoleniu poszczególnych partnerów seksualnych (kulnij na seksowność majtek!) nadal do mnie nie przemawiają, tak rzeczywistość... cóż, gdy nie ma elfów do bicia, można wyżyć się na kimś o innych poglądach, bez obaw, że będą jakieś konsekwencje - gra się skończy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz