Ponoć, gdy dwóm kobietom synchronizuje się miesiączka, znaczy to, że osiągnęły naprawdę wysoki poziom przyjaźni.
Dlatego cieszę się, że mojej przyjaciółce i mi okres zsynchronizował się w tym miesiącu.
Jednak, gdy spóźniał się ponad trzy tygodnie miałam... nadzieję.
Tak, nie mam pracy, wyższego wykształcenia, jedynie mój narzeczony jest na drugim roku i pracuje. Ale miałam nadzieję. Mam tę nadzieję co miesiąc od kilku miesięcy. Czuję się z tym trochę źle, bo wszyscy mówią mi, że będzie ciężko, że zbyt wcześnie. Że dzieci zabierają młodość i nie można imprezować. Że kończą się szaleństwa. Że jeszcze tyle życia przede mną, będzie czas na dzieci, ale później.
Moi rodzice dostawali stypendia naukowe na studiach, gdy byłam dzieciaczkiem. Gdy miałam młodszego braciszka. Dali radę. I spełnili rolę najlepszych rodziców, jakich mogłam mieć, mimo częstych awanturek i niesnasek.
Myślę, że nie ma drugiego małżeństwa, które zniosłoby tyle problemów z dwojgiem latorośli.
Jestem pewna, że chcę mieć dziecko. Jestem pewna, że damy z Marcinem radę żywić się chlebem z pasztetem na wszystkie dwa posiłki, żeby brzdąc nie był głodny i jadł zdrowiej, niż rodzice. Jestem pewna, że zapewnimy mu to samo, co zapewnilibyśmy mając po dziesięć lat więcej i dobrze płatne prace.
Bo nie liczy się to, aby malec miał najdroższe ubranka i zabawki, żeby pokoik był cudny, jak te w IKEI, które dziś oglądałam.
Ważniejsza jest kochająca rodzina, której przykład miałam i którą sama zapewnię maluszkowi.
Nie będziemy starać się o fasola, tak jak nie staraliśmy się wcześniej. Jednak, zabezpieczenia nie dają stu procent pewności, zatem... zatem będę mieć nadzieję, że zobaczę te dwie kreski. Kiedy? Nie wiem, za miesiąc lub za dwa lata (chociaż to jeszcze tak długo...!).
A co z karierą, wykształceniem?
Nic specjalnego, pójdę na studia, tak jak chciałam. W tym momencie najważniejsze jest dla mnie dziennikarstwo. Jednak zastanawiam się nad uczelnią publiczną i prywatną. Nie wiem, czy jest jakakolwiek różnica, jeżeli komuś zależy na zdobyciu wiedzy. Chyba tylko wątpliwy prestiż.
Chciałabym zrobić także grafikę, jednak to zdecydowanie na uczelni prywatnej. Gdybym myślała dużo wcześniej o tym, teraz zastanawiałabym się także nad psychologią.
Są to trzy dziedziny, które chciałabym rozwijać (bo sztukę samą w sobie, jaką uważam za malarstwo i tak będę praktykować, to samo dotyczy craftu, bo po prostu to lubię). Oczywiście, psychologia wymagałaby ode mnie wystawienia na ciężką próbę własnej woli.
A studia i malec?
Da się, widziałam na własne oczy. Myślę, że pierwszym wspomnieniem, które pamiętam, a nie o którym słyszałam, są schody w budynku, w którym moja mama miała zajęcia. Miały jasne plamki, takie jakby wbite i wyszlifowane kamyczki. Pamiętam Pana Dziadka na uczelni taty, który dawał nam naklejki na drzwi i często jedliśmy u niego wafle Teatralne.
Zatem da się.
A rodzice studiowali dziennie. Ja myślę o wieczorowym.
Ale nieważne.
Póki co, nie ma fasola. I jak pisałam wyżej, nie będziemy się o niego starać. Jeszcze nie.
Dziś dowiedziałam się, że mój stary znajomy, o którym już chyba wspominałam na tym blogu, będzie tatą. Będzie tatą dziecka, które urodzi mu znajoma, którą poznał u mnie.
/tak btw. to zabawne, bo ja poznałam Krasnoluda dzięki owemu znajomemu/
Plotka obiegła świat oczywiście. Słyszę, że są młodzi, że jak oni dadzą radę, że tak szybko, bo nie są długo razem... I sama też tak myślę. A z drugiej strony: no i co?
Bycie młodym rodzicem to niewątpliwa zaleta. Nie tylko dla rodzica, bo sama szczyciłam się w podstawówce wiekiem moich. Później wmawiano mi, że jestem wpadką (nie jestem!).
Jak dadzą radę? To zależy od nich. A to, że są razem krótko... to też nic nie znaczy. Krasnolud oświadczył mi się także bardzo szybko.
No i jeszcze jedna rzecz: JAK MY SIĘ ZESTARZELIŚMY. Chwilę temu nie myśleliśmy nawet o maturach, były abstrakcją. Gdzieś tam daleko widniały nad nami. Chwilę temu byliśmy tak inni, niż teraz, a przyszły ojciec miał długie włosy. Teraz jest łysy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz