Proszę, niech mi ktoś wyjaśni ten strach. Ten, który wyrywa mnie ze snu po 3 godzinach i nie pozwala dalej spać. Ten, który ciężko uspokoić nawet utuleniem, ciepłem. Po prostu tak się boję. Nie umiem powiedzieć czego. Boję się syren na radiowozie pod oknami, które na suficie wyglądają jak straszna, śmiejąca się twarz, która chce mnie pożreć, zabrać. Boję się ślimaków i żab. Boję się samotności i śmierci moich najbliższych. Boję się, że zostanę dłużej w tym mieście.
Boję się czegoś, czego nigdy nie widziałam, nie słyszałam, nie wyobrażałam sobie. Czegoś, czego nie ma, a budzi strach, który wywołuje łzy.
Boję się. Tak bardzo.
I proszę, niech mi ktoś wyjaśni ten smutek. Ten, który nie pozwala oddać się szczęściu w stu procentach. I nie umiem powiedzieć, co mnie smuci. Chyba życie. Chyba to, że wciąż tu jestem. I nie rozumiem tego, bo kocham i jestem kochana. Mam pasje i marzenia. A jednak jestem tu, chociaż wolałabym nie być. I nie mieć nic. Gdybym nie kochała i nie była kochaną, gdyby nie te drobne przyjemności, cele... może byłoby łatwiej. Ale nie jest, nie ma co gdybać. A jednak, to straszne, siedzę w oknie lub jedzie pociąg. Zbliżają się mrozy.
Jestem silna. I się nie dam. Nigdy już. Naprawdę, nie dam.
Tak samo, jak tu nie zostanę. Cokolwiek, byle tu nie zostać. Nie chcę być sama, nie chcę budzić się w strachu i nie mieć komu się wypłakać. Chcę, żeby ktoś mi zrobił tę pieprzoną herbatę i powiedział, że nic się nie dzieje.
Jest prawie druga.
Jest noc. Lana Del Rey, Adele, Florence, Indila. Bo lepiej tak, niż słuchać gotyckich i doomowych smętów.
Jest noc. I tak nie śpię. I tak nie zasnę. Zbyt mocno boję się pobudki ze strachu.
Chciałbym nigdy nie czuć tego strachu. Czuję go w sobie cały dzień, bo i tak nadejdzie pora, w której zasnę. A za nią, nadejdzie pobudka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz