Już ponad 21 lat żyję na planecie zwanej Ziemią, lub z łaciny Tellus. Jestem jednym z ponad siedmiu miliardów przedstawicieli mojego gatunku.
Nigdy nie wyobrażałam sobie, ile to jest – siedem miliardów. Zastanawiam się, czy mogłabym jakoś ustosunkować się przy liczbie cegieł w zamku malborskim. Chociaż chyba nikt ich nie policzył. Jest za to mówione, iż to ich największe skupisko w tej części Europy.
Siedem miliardów to dużo.
Co zatem znaczę ja? Jedna malutka jednostka, której nawet nie bierze się pod uwagę, gdy widzi się liczbę siedmiu miliardów.
A jednak jestem tu i widziałam zamek w Malborku z wielką ilością cegieł. Jedna cegła może zabić, gdy spadnie w nieodpowiednim czasie, zatem ja też mam jakieś znaczenie – mogę wpłynąć na wiele rzeczy.
Ale to nieważne.
Jestem Mart, Mart Morrison, Martyna Ewa Miler. Mam 21 lat i przypisany numerek zaczynający się od mojego rocznika. Zostaną po mnie jakieś wyblakłe kartki z tym numerkiem: rejestracja na uczelnię, świadectwa dojrzałości, mandaty. I pewnie wiele innych rzeczy.
Jestem numerkiem.
Chociaż przedstawiam się jako Mart.
Bliżej mi do bycia Mart niż do bycia numerkiem.
Chociaż na świecie żyje wiele osób przedstawiających się jako „Mart”, a mój numerek jest jedyny.
Ale nadal wolę być Mart.
Odbieram świat jako ja. I tylko jako ja. Czasem może próbuję wczuć się w kogoś innego, ale najlepiej wychodzi mi patrzenie przez pryzmat siebie.
Tak, jestem też egoistką. Egoistka Mart.
I nie sądzę, aby to było coś złego. Egoizm w odpowiedniej formie jest zdrowy. Nie wierzę w altruizm.
Bo jeżeli działam tak, aby nazywać siebie „altruistą”, czy nie robię tego, aby dobrze czuć się ze sobą, bo (ja) uważam, że tak należy? Zatem, czy nie jest to egoizm? Jeżeli wyślę pięć tysięcy złotych dla głodujących dzieci z Afryki, będę dobra, dołożę małą cegiełkę do budowania im lepszego bytu, ale… dlaczego to zrobię?
Zrobię to żeby pomóc dziecku, którego nigdy na oczy nie zobaczę? Jestem gotowa wyrzec się dla nazwijmy go, Bambo, lalki, o której marzę? Za pięć tysięcy mogłabym kupić lalkę, nawet limitowaną i wyposażyć ją w najlepszych sklepach!
Tu pojawia się kolejna myśl: egoizm i altruizm są zawsze w parze. Jedno nie może istnieć bez drugiego.
Często w filmach/serialach/książkach/czymkolwiek powtarzana i wałkowana jest myśl: światło nie może istnieć bez ciemności i na odwrót.
Ciemność jest na ogół tą złą. Ale nie może być przecież tą złą. Dzięki niej istnieje światło, to dobre. Poza tym, dlaczego ciemność w ogóle miałaby być zła? Koty widzą lepiej w ciemności, a intensywne światło oślepia także człowieka.
No ale wracając do egoizmu.
Postępując w jakikolwiek sposób, robię to, co jest dobre dla mnie, moich priorytetów. Załóżmy: jestem śmiertelnie chora, nie zostało mi wiele. W tym czasie dowiaduję się, że mojej ukochanej osobie potrzebny jest przeszczep jakiegoś organu – przypadkiem mogę być idealnym dawcą. Decyduję się na eutanazję (o ile mój kraj pozwala mi na to). W tym przypadku moim priorytetem było życie kogoś, kogo kocham, ale… to nadal był mój priorytet.
Jest siedem tysięcy siedemset osiemdziesiąty szósty dzień mojego życia. I tego dnia zapisuję, iż wszyscy jesteśmy egoistami. Ale to nie jest nic złego. Od nas zależy, jak ukształtujemy samych siebie i jak będziemy postępować.
Tak samo, jak od nas zależy, jak będziemy świat postrzegać, ale to już inna myśl. No bo: jednym okiem widzę kolory inaczej, niż drugim. Różnica jest minimalna i ponoć większość ludzi tak ma.
Są trzy osoby. Każda widzi inną figurę. Która ma rację?
Każda.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jak to mówią. Ale to dygresja. Oczywiście, nie można brnąć zbyt daleko w tolerancji zdania innych, gdy wmawiają nam, że czarne jest białe. Ale już coś, co dla mnie jest czarne, dla kogoś może być jedynie ciemnym szarym.
Nie wiem, co mi wpadło do głowy, aby to pisać. Zaczęłam sobie myśleć w ten sposób zmywając naczynia po obiedzie. Zaczęłam myśleć o każdej nieistotnej dla siedmiu miliardów jednostce, która pojawieniem się w moim życiu – wpłynęła na nie.
I mówię tu nawet tych najdrobniejszych spotkaniach – o pani, która miała dużo srebrnych kolczyków i uśmiechnęła się do mnie, gdy koło 14 szłam po przyprawę do kurczaka na obiad.
Zaczęłam myśleć o ludziach, którzy wyraźniej kształtowali moją osobę: o każdym – w moim mniemaniu – idiocie, który po przyjęciu alkoholu, czy pod wpływem innego imprezowego wyskoku, zaczyna wmawiać innym własny geniusz, a zapomina o ważnej rzeczy. O tolerancji, o szacunku do innych bytów, które dla samego idioty nic nie znaczą, bo, ot, raz spotkana osoba. Ale te byty są drugim wszechświatem zaraz obok. Zazębiamy się. Ty możesz wpłynąć na mój świat, mój drogi idioto, wpłynąłeś pewnie na ten tekst, a to dużo. Czy ja w jakimś sposób wpłynęłam na Twój świat? To Twoja sprawa, mnie już prawdopodobnie nie dotyczy.
Myślę, że to przepiękne. Przepiękny jest ten nasz egoizm. Przepiękne jest dostrzeżenie, gdy w moim świecie widzę zarys innych światów.
To naprawdę piękne.
0 komentarze:
Prześlij komentarz