wtorek, 23 sierpnia 2016

32. Smutki

Na tego bloga miesięcznie wchodzi ponad 1000 osób. Pewnie to niezbyt wiele, chociaż dla mnie to już sukces. Dostałam kilka komentarzy. Poznaję zdanie mojej czytelniczki. Jedna osoba napisała także do mnie na fb, a dwie na maila.

Wiem także, że mój Krasnolud tutaj bywa. poniektórzy znajomi...

Blog powstał dla najbliższych. Abym mogła komunikować swoje problemy, otwarcie opowiadać o nich.
A jednak, już dawno z tytułu bloga zniknęło słowo "blogoterapia".

Bo przecież nie potrzebuję terapii. Jestem zdrowa.
Momentami zbierze się ból i uleci w postaci histerii. Ale ból towarzyszy wszystkim. Zdrowym i chorym. Moim problemem, jest to, że stare demony nie zostały zamordowane. Mam taki zwyczaj, że niczego nie wyrzucam - przyda się. Jak to mówi mój Krasnolud: "najtrudniej jest zabić w sobie chomika". Dlatego demony też zostały.

Moim najgorszym demonem jest zakorzenione gdzieś głęboko przeświadczenie, że udaję. Że jestem rozdwojona.
Bo przecież jestem Mart, która ma najukochańszą rodzinę: Dziadków, Rodziców, nawet Brata. Mart, która jest zaręczona z cudownym facetem. I jeszcze kociaki. Żyć, nie umierać! Razem ze swoimi bliskimi może dokonywać cudów, albo chociaż góry przestawiać.
Ale...
Jest też Mart, która jest pewna, że wyrządziła tyle szkód, że jej rodzina nie istnieje w sferze relacji z nią. Ją samą nie spotka nigdy nic dobrego. Była zła dla tych, którzy ją kochali. Nie zasługuje na jakiekolwiek uczucie inne, niż pogarda. Może któraś z prób "s" udała się i teraz cierpi w jakimś czyśćcu? 
Ta druga Mart, dość abstrakcyjna, na szczęście, najczęściej jest uśpiona.

Jest jednak coś, co paraliżuje pierwszą Mart, a drugą jednocześnie budzi.
Strach, że choroba wraca. Wtedy od razu do głosu dochodzi druga, która jest pewna, że nigdy nie była chora. Że oszukiwała, pozowała. I... I nadal pozuje. Żeby uniknąć obowiązków, lub odpowiedzialności.

Pogodzić te dwie jest trudno, boję się, że niemożliwie. Boję się, bo nie wiem, jak poradzić sobie z potrzebą poczucia akceptacji i aprobaty. Boję się, bo nie wiem, która Mart to prawdziwa ja.
Boję się, bo myślę, tak zupełnie szczerze, jak szczere jest każde słowo wypowiedziane w nocy, że to ta druga jest prawdziwa.

Czasem zegar do mnie mówi i boję się światła, a biel jest pojęciem względnym.

Chciałabym, żeby moi rodzice czasem wchodzili tutaj.
Naprawdę, bardzo

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz