środa, 19 października 2016

34. J. Grzędowicz „Popiół i kurz. Opowieści ze świata Pomiędzy"




Od jakiegoś czasu w środowisku fanów polskiej fantastyki toczy się bój. Walka o to, czy Jarosław Grzędowicz prześcignął już okrzykniętego królem Andrzeja Sapkowskiego. Osobiście od dyskusji na ten temat uciekam, nie potrafiłabym zdecydować, którego z autorów cenię bardziej. Wszak stworzone na potrzeby sagi o wiedźminie uniwersum jest moim ukochanym, jednak to, co gwarantuje Grzędowicz w każdej swej książce zdobywa moje serce i trafia w poczucie estetyki, powodując swego rodzaju orgazm czytelniczy.

Nic zatem dziwnego, że musiałam sięgnąć po „Popiół i Kurz. Opowieści ze świata Pomiędzy”, która to zagwarantowała autorowi drugą w dorobku Nagrodę im. Zajdla.

Z nazwiskiem Grzędowicz bardzo szybko kojarzy się Midgaard i Vuko. Fińskie przekleństwa i Hieronim Bosch. Nie bez powodu, nie ma co ukrywać, że jest to jedna z lepszych pozycji w polskiej fantastyce. Ale jest też inny Grzędowicz. Jest Grzędowicz, który tworzy bohaterów nie będących wyszkolonymi superbohaterami; bohaterów, których mijam każdego dnia idąc na uczelnię (patrz: narrator „Opowieści terapeuty” lub Irena z „Czarnych motyli”).

Prawdopodobnie wstyd przyznać, ale Jarosława Grzędowicza poznałam trochę ponad rok temu, kiedy to przyjaciel podrzucił mi pierwszy tom „Pana Lodowego Ogrodu”. Historia, którą zostałam poczęstowana, spodobała mi się do tego stopnia, że szybko zainwestowałam w „Księgę Jesiennych Demonów”, a potem w „Popiół i Kurz. Opowieści ze świata Pomiędzy”. W pierwszej wspomnianej książce zawarte jest opowiadanie, które skradło moje serce, „Wiedźma i Wilk”. Natomiast w „Popiele i Kurzu” poznaję kuzynkę tytułowej wiedźmy i… i jeszcze raz przeżywam zachwyt nad opisaną przez Grzędowicza historią rodziny czarownic.

Jednak to nie Patrycja jest główną bohaterką książki. Główną postacią i narratorem jest schizofrenik, wykładowca akademicki i specjalista od etnologii. Zwykły szary człowiek, osoba bezimienna.

Ale nie tylko. Główny bohater potrafi poruszać się pomiędzy światem żywych i światem Pomiędzy, gdzie trafiają zagubione dusze. A duszom tym trzeba pokazać, gdzie mają iść dalej. Tym właśnie zajmuje się profesor. Sam zwykł nazywać siebie Charonem i żądać obola za „przewiezienie”. Obolem może być wszystko, co było bliskie zmarłemu, mogą być to także pieniądze. W ten sposób, główny bohater zdobywa wiele rupieci, które w świecie Pomiędzy nadal przeżywają lata swojej świetności i są zdatne do użytku.

Życie głównego bohatera toczy się między wejściami do świata Pomiędzy (chociaż pamięta, aby nie robić tego zbyt często, gdyż to niebezpieczne dla zdrowia psychicznego), a prowadzeniem zajęć na uczelni. Już dawno zrezygnował ze znalezienia kobiety i ustatkowania się. Pozornie jest przeciętnym Kowalskim i rodzinnym wyrzutkiem.

Za rozrywkę służy mu towarzystwo zaprzyjaźnionego duchownego, Michała. Panowie prowadzą ożywione dyskusje na temat wiary i teorii spiskowych dotyczących kościoła, grywają w szachy. Życie głównego bohatera, mimo jego zdolności, jest ustatkowane i spokojne.

Do czasu, gdy Michał umiera. Oficjalnie zmarł z przyczyn naturalnych, jednak narratorowi nie pozwala tak myśleć paczka, którą zostawił mu przyjaciel i wbrew swojemu postanowieniu o zakończeniu przygody w krainie Pomiędzy, próbuje rozwikłać zagadkę.


Grzędowicz mistrzowsko stworzył krainę, która hipnotyzuje w niepokojący sposób. Klimat ciszy przed burzą jest fantastycznie dopasowany do fabuły książki, która powoli przeradza się w kryminał, jakiego nie powstydziłby się Dan Brown. Mrocznego nastroju dodaje znikoma ilość dialogów, które jeżeli już się pojawiają, są niezwykle interesujące. Ponadto, autor częstuje nas sporą ilością rozterek egzystencjalnych i rozmyślań na tematy filozoficzne. Kolejną wartą zaznaczenia rzeczą, są stworzone przez Grzędowicza stworzenia zamieszkujące krainę Pomiędzy. Ich różnorodność porusza wyobraźnię na wiele dni po zakończeniu lektury.

Bardzo rzadko zdarza mi się podkreślać fragmenty w książkach, jednak u Grzędowicza robię to bez wahania. Opisy, które zachwycają i sprawiają, że książkę trawiłam tygodniami, lub nawet – jak w przypadku tej – miesiącami. Właśnie dzięki takim książkom wierzę, że sztuka słowa pisanego, to najpotężniejsza dziedzina magii. Ku potwierdzeniu mojej teorii, poniżej zamieszczam jeden z najpiękniejszych opisów seksu w historii literatury. :-)

Zderzyliśmy się zębami, gwałtownie i boleśnie, wpadając na siebie jak pociągi jadące po tym samym torze z punktu A do punktu B i z punktu B do punktu A. Przez punkt G. 
Jarosław Grzędowicz „Popiół i kurz. Opowieści ze świata Pomiędzy"

Jest to bardzo dojrzała powieść. Myślę, że do młodszych czytelników, którzy nade wszystko cenią cwanych herosów, takich jak Vuko, może nie trafić. Do tej historii trzeba zwyczajnie dorosnąć. Mnie opowieść serwowana przez Grzędowicza w tej pozycji, wciągnęła po same buty, czego cykl Pana Lodowego Ogrodu nie zrobił - a przynajmniej nie w tak dużym stopniu.

Czy jest coś, co przemawia przeciwko niej? Myślę, że nie. Jest to książka, którą czyta się z zapartym tchem i nie przeskakuje wzrokiem co kilka linijek tekstu. Jest to książka, której zwyczajnie, nie można pominąć w kolejce tych do przeczytania. Pozycja obowiązkowa.





Share: