Noc jest zdecydowanie najlepszą porą na pisanie tutaj.
Kiedyś były dni, które zaczynały się koło północy. Spotykaliśmy się i szliśmy na górki lub studnię. Lub gdziekolwiek. Jedna osoba miała paczkę papierosów, najpewniej dużych, niebieskich Lucky Strike'ów lub czerwone Chesterfieldy setki. Rozmawialiśmy i śmieszkowaliśmy. Chodziliśmy po praktycznie pustych uliczkach naszej dzielnicy i...
i cały świat był nasz.
Teraz, choćbym chciała nie mogę.
Nie tylko dlatego, że ta dzielnica jest daleko, a w Poznaniu nie ma dwójki z tych cudownych osób. Bo przecież nie jestem tu sama, mogłabym, teoretycznie, wpakować się w jakiś nocny i jechać na most św. Rocha lub Wartę. Ale tylko teoretycznie. W praktyce nie mogę.
Mieszkam w dzielnicy, która nie wygląda zbyt bezpiecznie. Zabawne, bo w tej naszej spotkało mnie zło kilkukrotnie. Tutaj nie - jedynie jakieś małe romskie (hehe) dziecko powie, że mam ładne nogi. Ale nie znam Poznania, nie znam i się go boję. Chodząc tutaj czuję przytłaczającą samotność. A nawet oderwanie od miłych wspomnień.
Tęsknotę.
I nie, nie chcę wrócić, absolutnie.
Życie tutaj jest bardzo szybkie. Mało kiedy mam czas. Nawet nie wiem do końca, dlaczego, bo nie mam aż tylu zajęć. Ale faktem jest, że od poniedziałku do niedzieli czas leci bardzo szybko.
I jest dobrze.
Kocham Tatę, z którym mieszkam, kocham Krasnoluda, lubię pogadać z sąsiadem i znajomymi pracującymi w okolicy. Fajnie, gdy wstanę rano i ogarnę trochę, pozmywam naczynia z wieczora i wstawię pranie. Czasem pomyję dokładnie łazienkę lub kuchnię. W poniedziałki robię listę zakupów, bo znowu skończył się płyn do płukania lub gąbki.
Ale bywa źle.
Bywa, że siadam nad zeszytem, w którym notuję wydatki z każdego dnia. Bywa, że nie wiem, czego sobie odmówić, aby mieć możliwość zrobić prezenty najbliższym. Lada moment Tatuś ma urodziny, nie zdążę już zrobić tego, co chciałam, trudno, a drugi pomysł też jest ciężki do wykonania, bo nadal potrzebuję składników. A wystarczyłoby 50 złotych! Trochę dalej jest Pyrkon, na który nawet nie mamy jeszcze wejściówek. Wiem, że skończy się tak, iż kupi je Krasnolud, bo ja przecież nie mam za co. Na Pyrkonie mieliśmy być Poszukiwaczami z Talizmianiu, Czarownik, Czarownica, Wróżka i Wojownik. Byłoby fajnie, nie widziałam jeszcze cosplayu z tej planszówki. Ale nie mam jak wyłożyć na materiały, bo przecież ja będę szyła.
Mam w tym roku możliwość spędzić z kimś pierwsze walentynki w życiu. Chciałabym pozwolić sobie na obdarowanie Krasnoluda chociażby dobrą czekoladą.
Ale nie chodzi o pieniądze, przecież mam co jeść. Boję się, że nie ogarnę nigdy tego, aby gospodarować funduszami, boję się, że utknę w mierności i nie będę mogła podnieść oczu znad rachunków, aż cały widok zasłonią mi napuchnięte od zmęczenia i łez powieki.
I nie będę sama, wiem.
Boję się jednak, że będziemy zbyt nieszczęśliwi porażką materialną, aby się kochać. A ten strach mnie paraliżuje.
Ale nie chodzi o pieniądze, przecież mam co jeść. Boję się, że nie ogarnę nigdy tego, aby gospodarować funduszami, boję się, że utknę w mierności i nie będę mogła podnieść oczu znad rachunków, aż cały widok zasłonią mi napuchnięte od zmęczenia i łez powieki.
I nie będę sama, wiem.
Boję się jednak, że będziemy zbyt nieszczęśliwi porażką materialną, aby się kochać. A ten strach mnie paraliżuje.
Po prostu czasem płaczę nad wydatkami, wspominając beztroskie strzelanie kapslami w niebo.
Chociaż wiem, że znowu będzie fajnie. I znowu będziemy wiecznie młodzi... Wspomnienie tego, jak lekko można się czuć, będąc razem, bez obowiązków, a po prostu ciesząc się sobą jest jednym moich ładniejszych skarbów.
Przecież nie tak długo, a znów będziemy razem. Jeszcze szczęśliwiej, niż przed wyjazdem do Poznania. Chciałabym powiedzieć nad ranem wchodząc na pola nieopodal Kostrzyna, że nareszcie w domu. Chciałabym czuć ten cud życia na pięciogwiazdkowej prywatnej plaży. Chciałabym, żebyśmy znowu leżeli razem patrząc w gwiazdy.
Bardzo tęsknię.
Dziś był płacz. Ale jednak wciąż istniejemy. Nie wyrzekłam się przyjaciół wchodząc w poważny związek.
Dobrze, gdy ktoś zadzwoni o 3 w nocy, bo coś może być nie tak. Dobrze, bo zapomniana więź wraca.