środa, 27 stycznia 2016

12. Czym jest fantastyka?

Tak zupełnie inaczej, niż w poprzednich wpisach- bo będzie luźno. Fantastycznie.

O arkadiach pisałam rozprawkę w liceum. Ostatnio czytałam o tych z kart powieści fantasy.
A dziś kulminacyjny punkt miały moje myśli o bohaterach, których pokochałam do tego stopnia, że są mi bliżsi od wielu ludzi przewijających się na tablicy mojego fb.

Zaczynając od Syriusza, Pana Thumnusa i Aragorna, których darzę wciąż dziewczęcym i niewinnym uczuciem, a na Kruszynie lub Drakkainerze, z którymi chętnie wypiłabym, czy odjechała na Skrót (o ile Krasnolud nie byłby zazdrosny, a byłby więc to tylko sfera marzeń) kończąc.

A będąc już przy mężczyznach, bliższy mi zawsze będzie oschły, a jednak w pełni oddany swej czarodziejce, Geralt, niż chłopak, którego imienia długo nie moglam sobie przypomnieć, a to on skradł mi pierwszy "pocałunek".
Pewnie jestem dziwna.

Generalnie bardzo ważne jest też to, iż uwielbiałam fantastykę od dzieciaka.
Zaczęło się nawet przed Potterem, bo od Ullyssesa Moore'a, wciąż mam ogromną ochotę wrócić do tej książki. Była fascynacja kapitanem Wampiratów... a potem skok do wiedźmina i mniej brutalnego Tolkiena.
I godziny spędzone przed półką "fantastyki" w empiku.
W okresie HP pisałam wiele fanfiction, dostałam zaproszenia na różne pbf'y, a tam dowiedziałam się o larpach i sesjach RPG. Jak na sesje miałam trochę wyjechane, tak larp... larp był jedną z tych rzeczy do zrobienia w życiu - znaczy, do uczestniczenia.
A tu mnie sprowadzano boleśnie na ziemię.
Bo to udawanie, bo zatracanie się w czymś nie realnym, bo się nie nadaję, bo brak kontaktów z odpowiednimi osobami...
A za tym szłoodejście od fantastyki jako takiej. A folk metal też był nienamiejscu, generalnie, nacisk na życie rodem ze scenariusza Skins.

I tak, byłam głupia. Uległam towarzystwu ze strachu przed samotnością i odrzuceniem.
Były piękne momenty w kinie przy Misty Mountains Cold, było zafascynowanie Thorinem Dębową Tarczą. Ale wtedy to było"na topie", więc mogłam.

Ale nastąpił powrót, zerwanie z toksynami. Nowe przyjaźnie - i tym razem prawdziwe, takie o jakich czytałam.
Wymieniamy się książkami. Mistycznym momentem jest, gdy w grupie najbliższych śpiewamy wraz z Thorinem  (nie raz zaczynając od "paaaróóówyyyy").
Krasnoluda poznałam jako krasnoludzkiego mędrca Hofura,który jednak stwierdził, że pierdoli i elfy pedały, sama będąc narwaną młodszą kapłanką Melitele, Nilianną na wiedźmińskim larpie.
Teraz są próby łączenia pasji do fantastyki i sztuki.
Są plany, aby działać w tym kierunku.

I jest cudownie.
Przykro mi, bo osoby, które hejtowały i wyśmiewały pewnie tego nie przeczytają, ale - dziękuję im.
Bo dotarłam do tego, co kocham, tracąc to na pewien czas. Ze swojej, ale nie tylko, winy.

Fantastyka dała mi chyba znaczna część mojej osoby. Albo to ja się w nią wpasowałam. Światopogląd i te inne...
Inne światy stanowią część mnie.
I to jest cudowne.
Share:

środa, 20 stycznia 2016

11. Może szmata.



Jest 3:03 w nocy.
A we mnie gotuje się do tego stopnia, że próbuję pisać tutaj z telefonu.
Miałam milion pomysłów na kolejny wpis, refleksje po Lemmym, rozpływanie się nad moimi bliskimi... ale to jest silne. Mocno silne. I mam ochotę krzyczeć.

Na Wikipedii czytamy, że w Polsce nawet 90% dokonywanych gwałtów jest niezgłaszanych. Internetowa encyklopedia mówi, że częstym powodem tego jest zrzucanie winy na OFIARĘ przez policję, służbę zdrowia, sądy, etc.

Jestem w 10%. Zgłosiłam. Dwa razy. Ani razu na własne życzenie.
Za pierwszym, gdy miałam 17 lat lekarz stwierdził, że to dekolt i sama jestem sobie winna. Za drugim, policja wiedząc, iż jestem schizofreniczją uznała konfabulację. Jak jeszcze pierwszy przypadek mnie nie boli di tego stopnia, tak drugi...
Drugi wywołuje u mnie kurwicę.

Byłam wtedy w luźnym związku z byłym. Czytaj: ok, nie jesteśmy razem, ale wciąż się lubimy i seks też jest ok. Była niedziela, gdy napisał, że wpadnie do mojego miasta - miał nowy samochód, chciał się pochwalić.
Generalnie jestem osobą lubiącą seks i nie mam z tego powodu zamiaru wstydzić się. Jestem kobietą, lubię przyjemności cielesne. Normalna rzecz. Generalnie, lubię także specyficzny rodzaj przyjemności określany jako bdsm, dość wypaczony przez pornografię i czytadła dla kur domowych.
Wracając: zima, godzina koło 20 bodajże. Musiałam wychodzić. spotkanie przy akademikach nieopodal mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Jednak, jak to przy zakończonych związkach, na miejscu awantura nie z tego świata. Krótkie "wypierdalaj" i powrót do domu. Za plecami odjeżdżający samochód. Przede mną ciemna droga.
Kolejny samochód, z którego ktoś proponuje mi podwózkę - "spierdalaj". Natarczywe prośby, abym jednak wsiadła. W końcu wepchnięcie mnie do samochodu.
A tam wszędzie były kamery.

Ale, hola, mam stwierdzoną schizofrenię  (przez policjanta wtmawiana z "m"). W dodatku te moje rozmowy i podejrzany wzywający strój!
Jebać dna, które było do zdobycia; jebać nagrania; jebać, że mój były mógł wtedy zeznawać!
Jebać!
Schizofrenia + kobieta nie wstydząca się seksualności + wzywając strój


A ja wciąż lubię seks.
Lubię krótkie spódniczki i dekolty. Lubię.
I gdy jestem pijana, a mówię nie, znaczy, że NIE.
I gdy mam dekolt, w którym prawie sutki mi widać, a spódniczka nie zasłania zbytnio pupy, a mówię nie, znaczy, że NIE.
I gdy pozwalam mojemu facetowi na dominację i nie wstydzę się tego, a mówię nie, znaczy, że NIE.

"Nie" znaczy "nie" - tego uczy się ledwo ogarniające świat dziecko. I to łatwa do zapamiętania rzecz, której używamy na codzień.



Czasem budzę się lub nie mogę spać. Czasem czuje dotyk, którego nie chcę czuć. Czasem kolor lub krój bluzki doprowadza mnie do histerii. Czasem po prostu jest mi źle, bo... bo to moja wina.
Chociaż tak nie jest.
Są zdarzenia, które zawsze będą gdzieś wewnątrz. Taki ból, który nigdy boleć nie przestanie.
W tym momencie jest 3;34, a ja na przemian płacze i mam ochotę rozwalić świat. Usunąć wszystko, co tu napisałam lub wrzucić to na swoją tablicę.
Bo chyba jedna osoba poznała powyższą historię od "a" do "z".

Jestem Mart. Jestem ofiarą przemocy seksualnej.
Jestem Mart. Jestem mimo wszystko.
Share: